Marta Wawrzyn | Niedziela [22.06.2008, 12:30]
Nauczyciel wypalał znak krzyża na rękach uczniów
W amerykańskim Pasie Biblijnym wiara to podstawa (Fot. sxc.hu)
Myśleliście, że Roman Giertych i Tadeusz Rydzyk to oszołomy? No to poznajcie pewnego nauczyciela z zaściankowej Ameryki!
John Freshwater, nauczyciel ze szkoły publicznej w Mount Vernon w stanie Ohio jest człowiekiem głęboko wierzącym. Jak na porządnego chrześcijanina przystało, wiarę swą szerzy na wszelkie możliwe sposoby. Mimo że w Stanach Zjednoczonych w państwowych szkołach nie ma miejsca dla religii ani symboli religijnych, Freshwater prowadził ewangelizację wśród uczniów.
Szeroko zakrojoną ewangelizację, dodajmy. Trzymał w klasie Biblię, nauczał dzieci kreacjonizmu, a żeby nauka nie poszła w las wypalał im krzyże na przedramionach. Wszystko to działo się mimo protestów innych nauczycieli.
Sprawa trafiła do organów śledczych dopiero kiedy rodzice jednego z uczniów poskarżyli się, że dziecko przyszło do domu z wypalonym krzyżem na ręce. Jak się okazało, zajmujący się naukami ścisłymi nauczyciel znakował uczniów za pomocą specjalnego generatora z laboratorium. Krzyże po paru godzinach znikały. Trudno więc traktować ten proceder jako coś gorszego niż bicie dzieci linijką za PRL-u.
Belfra ewangelisty z 21-letnim stażem bronią jego przyjaciele, mówiąc że przecież on tylko nauczał dzieci wartości, które są bliskie mieszkańcom Mount Vernon. Z krzyżem może troszkę przesadził, ale poza tym nie można mu nic zarzucić. Tymczasem krzyże to nie wszystko. Na jaw wychodzą kolejne sprawki nauczyciela, takie jak zaprzeczanie teorii ewolucji.
W tym jednym człowieku zgromadził się pełen repertuar wierzeń zaściankowej Ameryki. Tej, której obcy są Obama i Clinton, a nawet McCain. I która Romana Giertycha uznałaby za swojego. Garstka oszołomów? Tak. Jeśli miliony ludzi to garstka.
Offline